Już w Hiszpanii :)

Witajcie, jestem po pierwszym dniu w Hiszpanii. Był to dzień pełen wrażeń i dużo się działo, ale udało się go przeżyć. Dojechaliśmy wszyscy do Katowic, poważyłyśmy bagaże na takiej kontrolnej wadze, więc po przepakowywaniu, ubraniu na siebie kilku warstw bluz i kurtek albo oddaniu tacie do domu, udało się oddać bagaże bez dopłat. Tata ruszył do Lublina a my poleciałyśmy do Alicante. Mimo opóźnienia w wylocie dolecieliśmy planowo. Na lotnisku na Agatę i Magdę czekała kuzynka, która zabrała je do Alicante a my z Marysią miałyśmy 2 godziny czekania na autobus do Murcji. W końcu dotarłyśmy, tam czekała na nas Isabel żeby zabrać nas do mieszkania. Ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu przyjechała po nas samochodem. Pojechałyśmy do mieszkania, zostawiłyśmy rzeczy i Isabel zabrała nas na przejażdżkę po mieście z przerwą na Tapas żebyśmy nie umarły z głodu. Zobaczyłyśmy przystanki skąd jechać autobusem lub tranvią (tramwajem) na uczelnie i do centrów comerciales. Zobaczyłyśmy jak na razie pusty nasz campus Espinardo gdzie będziemy mieć zajęcia. Jest on ogromny, naprawdę trzeba mieć plan żeby się nie zgubić, jest jak małe miasteczko. Zobaczyłyśmy gdzie są tanie sklepy gdzie można zajechać na weekend na zakupy, tam zjadłyśmy nasze tapas (małe bocadillos – kanapeczki z różnymi dodatkami oraz sałatkę, a do tego vino tinto z napojem gazowanym – inaczej sangria, ale tutaj akurat tak nienazwana). Wracając zobaczyłyśmy jeszcze miejsce gdzie będziemy miały test przed kursem językowym. Isabel zostawiła nas i pojechała kupić szafę do jednego z pokojów, bo nie ma. Miała wrócić jak uda się jej kupić. My w międzyczasie znalazłyśmy sklep spożywczy, kupiłyśmy sobie wodę do picia, bo tu chyba troszkę gorąco. A potem chciałyśmy jeszcze pójść gdzieś dalej ale nie wiedziałyśmy czy Isabel wróci i o której, więc na rogu pobliskich ulic stałyśmy i łapałyśmy Internet w komórkach. Gdy wróciłyśmy zatrzasnęła nam się łazienka. Drzwi po prostu nie chciały się otworzyć. Męczyłyśmy się strasznie, no ale nie dało rady. Tam jest taka okrągła klamka, którą można zamknąć od środka i z zewnątrz nie da się otworzyć. Napisałyśmy do Isabel czy dzisiaj wróci jeszcze, bo mamy dodatkowy problem. Napisała, że za około godzinę powinna być. Po godzinie zadzwoniła i powiedziała, że jednak jej rodzice przyjadą za jakieś pół godziny i pomogą nam otworzyć i przywiozą jeszcze prześcieradła do łóżek. A my czekamy i czekamy, na dworze przed domem na chodniku, bo w domu duszno i gorąco a na dworze o tej porze bardzo przyjemnie. Po jakiejś półtorej godzinie udało się Marysi otworzyć za pomocą spinki, więc hurra, można się już kąpać i iść spać, a godzina już była późna bo po 23, a my przecież po całej nocy i pół dnia podróży, więc wykończone. Napisałam do Isabel, że już otwarte, żeby nie przyjeżdżali rodzice jej. No i poszłam się myć. A tu dzwonek do drzwi. Marysia przerażona, otwiera im, próbuje coś im tłumaczyć, że już naprawione i w ogóle, ale średnio jej to wychodzi  i woła mnie na ratunek. To ja ubieram się z powrotem i wychodzę. No i przywieźli jeszcze oprócz prześcieradeł sztućce, bo nie było i zaczęli tłumaczyć różne rzeczy jak funkcjonują w mieszkaniu, żeby powiadamiać ich córkę co jeszcze potrzebujemy i w ogóle. Jak Isabel dało się dobrze zrozumieć, bo specjalnie mówiła do nas wyraźnie i w miarę powoli, to jej rodzice nawijali porządnie, że trudno było się połapać, jeszcze z tym akcentem/językiem murcjańskim, mało zrozumiałym. Ale koniec końców jakoś się dogadaliśmy i poszli, więc byłyśmy w końcu wolne około północy. Teraz by nie zapomnieć szczegółów i być na bieżąco piszę to w Wordzie a do Internetu wrzucę jak go będę miała. Pues buenas noches 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *