Camino – Dzień 12 – 21.09.2012

Dzisiaj wreszcie cel wędrówki – Santiago 🙂

A z rana niespodzianka – deszcz. Trzeba było wyciągnąć przeciwdeszczowe wdzianka. Wyszliśmy o 8.00 i już deszczyk kończył swoje popisy, wiec tak naprawdę prawie nas nie zmoczyło. Po drodze, już w Santiago, ale jeszcze nie w centrum spotkaliśmy nasza znajoma parę Niemców, z którymi nie widzieliśmy się przez 3 noclegi. Wszyscy ucieszyliśmy się na swój widok, dosiedliśmy się do nich do stolika, nawet nam po kawie kupili 🙂 I przerazili się moim widokiem, bo widać było pogorszenie od tych 3 dni. Zwłaszcza moja twarz dzisiaj jest jak twarz potwora. Sama się przeraziłam i załamałam rano jak się zobaczyłam w lustrze. Wszyscy każą mi iść do lekarza zważając na to ze jeszcze nie mam w planach wracać do domu. No ale to później. Po wspólnej kawie idziemy już razem w stronę katedry, jesteśmy tam już po 11, wiec do 12 jeszcze trochę jest to decydujemy się pójść najpierw do biura pielgrzyma i dostać „Compostele” czyli certyfikat ukończenia Camino de Santiago. Udało sie przed 12 mimo kolejki i już na 15 minut przed mszą byliśmy w środku katedry. Piękna w środku i na zewnątrz 🙂 Msza rozpoczęła się wyczytaniem grup, które przed wyruszeniem zgłosiły sie do biura pielgrzym i ksiądz czytał ile skąd jest osób i potem jakiej narodowości skąd ludzie wyruszali. A zakończyła się kadzeniem wielkim kadzidłem które poruszane przez specjalnych botafumerio huśtało się przez całą jedna nawę katedry. Świetny widok 🙂 Po mszy udaliśmy się do informacji turystycznej żeby dowiedzieć się o potrzebne nam miejsca i pojechaliśmy do szpitala na izbę przyjęć. Ja dzisiaj już czułam się dużo gorzej, spuchły mi ręce i wszystkie czerwone plamy zrobiły się większe. Bez żadnych problemów zarejestrowaliśmy się podając ubezpieczenie. Potem pierwsza rozmowa chyba z pielęgniarzem, bo nie był to doktor. Wysłuchał co mu powiedziałam i pokazałam i kazał czekać na kolejne wezwanie tym razem już do lekarza. Po mnie poszedł Adam, bo tez mu się pojawiły takie krosty chociaż duuuzo mniej i w ogóle go nie swędzi. Jemu powiedział ze to prawdopodobnie ospa wietrzna i dał nam maski na twarze. I tak siedzieliśmy w tej poczekalni z mnóstwem spojrzeń innych ludzi na nas. Jakby nie mieli się na kogo patrzeć tylko na nas. Po krótkiej wizycie u lekarza, która u Adama tez stwierdziła ze to ospa a u mnie nie wiedziała co, znowu trafiliśmy do poczekalni tym razem czekając na dermatologa. Brali nas już razem. Po długim czekaniu, gdzie dostawaliśmy już głupawki z wizjami zamknięcia nas w izolatce, w końcu nas wezwano. Było ich dwóch, tych dermatologów, kobieta i mężczyzna. Wypytali o wszystko, jakie objawy, od kiedy, w którym miejscu najpierw, zmierzyli gorączkę, gdzie okazało się ze mam 38 stopni. Potem obejrzeli wszystkie krosty, wcześniej pozwalając nam już zdjąć maski. No i stwierdzili ze to są po prostu ugryzienia jakichś insektów. I ze to pewnie taka reakcja. Ze mieszkaliśmy w tych albergue to na pewno nas tam coś pogryzło. Kazali mi dalej brać te tabletki antyalergiczne co dostałam w aptece tylko zwiększyli dawkę, do tego dali jeszcze inny na noc i maść do smarowania co 12 godzin, no i paracetamol na zbicie gorączki. Nie będziemy się kłócić, ale jak dla mnie to nie są ugryzienia. Wprawdzie na początku tak myślałam, ale tego zaczęło być coraz więcej i pojawiało się w ciągu dnia gdzie nic mnie nie gryzło i każdego dnia coraz więcej a przecież każda noc w innym miejscu spaliśmy. No nie wiem, zobaczymy czy pomoże to co zalecili. Po zakupach w aptece znaleźliśmy albergue do spania, niestety aż po 10 euro ale taniej nic nie ma. Zastanawiam się nad wcześniejszym powrocie. Bo na Fisterre na pewno nie mam siły iść. Ale trzeba by przebukowac bilety a to kosztuje, i tez nie ma codziennie tych samolotów. No ale zobaczymy. Decyzja ma zapaść jutro. Jestem tak tym zmęczona ze chętnie wróciłabym wcześniej ale okazuje się ze to nie takie proste, i wszystko przez te pieniądze… Ech…Teraz już po posmarowaniu się maścią leżę i odpoczywam, chociaż ręka tak mnie swędzi, ze masakra. A dwa razy ja nawet smarowałam 🙁 Dlaczego takie rzeczy muszą mi się przytrafiać 🙁

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *