Żeby nie było, że tylko wyjazdy, wycieczki i plaża. Ja tu przyjechałam studiować 🙂 No i jak to było do przewidzenia prawie żadnych przedmiotów, które sobie wybrałam będąc jeszcze w Polsce nie mogłam już wybrać tutaj. Większość okazała się być na kierunkach, które już wycofali, niby miały być te same przedmioty na tych kierunkach, które zostały, ewentualnie trochę pod inną nazwą, ale to nieprawda, nie ma ich. W takim razie trzeba było wybrać wszystko od nowa, pogodzić planowo, bo to nie takie proste. Mogłam wybierać z trzech kierunków: Grado en Economia, Grado en Marketing i Grado en Administracion y Direccion de Empresas. Każdy kierunek po cztery roczniki. Z Ekonomii nic nie wybrałam, bo nie było nic ciekawego, albo już to miałam. Mam dwa przedmioty z Marketingu i dwa z Administracion y Direccion de Empresas. Z każdego kierunku jeden przedmiot po hiszpańsku i jeden po angielsku, więc ćwiczyć tu będę oba języki. Oprócz tego chodzę jeszcze na kurs hiszpańskiego, niestety ten już jest płatny, nie tak jak intensywny wrześniowy, ale i tak mamy zniżkę dla Erasmusów, więc nie jest tak źle.
Na zeszły wtorek musiałyśmy już przygotować pracę z prezentacją po hiszpańsku na Direccion de Recursos Humanos (Zarządzanie Zasobami Ludzkimi). Z racji, że doszłyśmy do tej grupy jak już wszyscy byli podzieleni na grupy, to jesteśmy we cztery Polki, więc było trudniej. Bo najpierw trzeba było zrozumieć o co chodzi, co trzeba zrobić, potem znaleźć teorię w książce, przetłumaczyć sobie, potem napisać wersję w wordzie i prezentację po hiszpańsku. A najgorsze to jeszcze na końcu wygłosić tę prezentację po hiszpańsku przed całą grupą. Masakra. W ogóle ma być 5 takich prezentacji w ciągu semestru i każdą prezentacje prezentuje jedna, za każdym razem inna osoba. Oczywiście pierwszą musiałam ja prezentować, bo jak na razie najlepiej z całej czwórki mówię po hiszpańsku. Stres był ogromny, a najgorzej jak na końcu prowadzący zaczął się mnie coś pytać i tłumaczyć co zrobiłyśmy trochę nie tak jak trzeba było a ja nie zrozumiałam co do mnie mówi i tylko potakiwałam… Ech… no ale nic. Myślę, że jak na pierwszy raz nie było tak źle i nauczyciel też to docenia, że z naszym poziomem języka tyle zrobiłyśmy.
Na przedmiot Ingles Comercial musiałyśmy też już napisać pracę, tym razem po angielsku. Tutaj jesteśmy we 3 Polki i dwójka Hiszpanów. Porównanie sektorów gospodarki w Polsce i w Hiszpanii. Też nas czeka prezentacja, ale to później i wszyscy razem będziemy prezentować. Teraz nauczycielka nam sprawdzi tekst, poprawi błędy i dopiero potem będziemy przygotowywać prezentację.
Tak to na razie wygląda, oprócz tego są jeszcze dwa przedmioty: Gestion de productos en las empresas (Zarządzanie produktem w firmie) – tutaj jesteśmy poprzydzielane do grup z Hiszpanami, robimy prace na zajęciach i będzie też jedna większa praca do przygotowania na styczeń łącznie z prezentacją; i Business management (Zarządzanie przedsiębiorstwem) – po angielsku, takie podstawy z pierwszym rokiem, na razie były tylko jedne ćwiczenia, jedna praca do zrobienia na zajęciach, a jak dalej to się zobaczy.
Zajęcia mam przez cały tydzień od poniedziałku do piątku, nie udało się tak ułożyć, żeby był jakiś dzień wolny, ale też nie jest tak źle. W piątek tylko jeden wykład, który się kończy o 11.30.
A tu zamieszczam zdjęcie mojego wydziału. Nie jest to moje zdjęcie, jakoś nie udało mi się jeszcze zrobić, ale… wszystko przede mną 🙂
hej! Wybacz, że dopiero się odzywam… Dopiero mam u siebie internet, a tak, to łapałam gdzieś na uczelni. I teraz dopiero będę nadrabiać wszystkie zaległości blogowe, choć średnio stoję z czasem. Widzę, że u Ciebie ciekawie, ciągle jakieś wycieczki, sporo zajęć i dużo się dzieje – chyba dobrze, co? Ogólnie zadowolona raczej jesteś? Bo ja to tak średnio… Ale nie narzekam 😉