Wczoraj był intensywny dzień, bardzo przyjemny, bardzo gorący. Najpierw do mieszkania przyjechała Isabel ze swoim wujkiem i dziadkiem  żeby zainstalować szafę  do trzeciego pokoju, bo nie było a mamy już współlokatorkę. Mieszka z nami Czeszka Marie. Jest na Erazmusie tylko na pierwszy semestr i nie na tym samym uniwersytecie co my tylko innym (UCAM) ale też w Murcji. Jest z nami od czwartku, bardzo miła, rozmawiamy w domu po angielsku albo czasami po hiszpańsku. No i wracając do niedzieli, to po zainstalowaniu szafy pojechaliśmy do miasteczka rodzinnego Isabel do San Pedro del Pinatar. Tam cała rodzina, mama, tata, siostra, siostrzenica, wujkowie, ciocia, przyszli teściowie Isabel, mnóstwo ludzi. Przywitaliśmy się i pojechałyśmy (ja, Marysia, Maria, Isabel i siostra Isabel – Ana) do portu gdzie był już tata Isabel na łódce – motorówce. Popłynęliśmy w morze J Mar Menor w stronę La Mangi, tam zakotwiczyliśmy  i mogliśmy się pokąpać. Woda była naprawdę ciepła (cieplejsza niż w Chorwacji :P), chociaż rodzina Isabel była zdziwiona, że chcemy jechać nad morze i opalać się i kąpać we wrześniu. Oni kąpią się tylko w czerwcu, lipcu i sierpniu. A pogoda naprawdę super, nad wodą 30 stopni, woda też ciepła, chociaż ile stopni to nie wiem.

 

Potem wróciliśmy do domu Isabel na obiad. Tam paella z królika i wszelkie inne przystawki, hiszpańskie potrawy, których nawet nazw nie dało się zapamiętać. Wiem tylko, że była ensalada rusa, czyli po prostu sałatka ruska, bardzo podobna do naszej sałatki jarzynowej, tylko jadło się ją na takich kanapkach, sucharkach. Po obiedzie oczywiście kawa, owoce (melon, figi) i sernik. Poniżej zdjęcia wszelkich smakołyków.

 

Po obiedzie pojechałyśmy już we cztery bez Any na dwie plaże i po drodze obejrzeć flamingi, które jakoś upatrzyły sobie San Pedro del Pinatar do miejsca gdzie przylatują na lato. Na drugiej plaży dziewczyny Marysia i Maria skosztowały jakiegoś błota z morza, jako maseczkę na ciało, podobno to zdrowe i dużo osób tak robi tam.

 

Po plaży był już czas wracać do domu, bo ostatni autobus miałyśmy o 19.05, niestety w niedzielę nie ma późniejszego.

A dzisiaj (poniedziałek) miałam ostatni dzień kursu hiszpańskiego. Jutro wolne wszyscy mają, bo jest święto….. a w środę już pierwsze spotkanie organizacyjne na uczelni i zajęcia się zaczynają. A propo zajęć to musimy spotkać się z naszym tutorem, bo w planie znalazłyśmy tylko jeden przedmiot z 6 przez nas wybranych, więc ciekawie J No ale zobaczymy, może się jeszcze znajdą.

Dzisiaj jeszcze u koleżanek na Internecie ale jest szansa, że w tym tygodniu będzie własny, mam nadzieję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *